sobota, 22 sierpnia 2015

Wait for you

Włącz podczas czytania ---> KLIKKLIK

Wszedłem do niewielkiego parku, niedaleko mojego domu. Od razu na jednej z ławek zobaczyłem Alison. Na sam jej widok od razu się uśmiechnąłem. Była moją dziewczyną już prawie dwa lata, a ja ciągle każdego dnia zakochiwałem się w niej od nowa. To najbardziej wyjątkowa osoba jaką kiedykolwiek spotkałem. Piękna, mądra, delikatna i kochana.
Podszedłem do niej od tyłu i dłońmi zakryłem jej piękne, duże brązowe oczy.
-Niall?- zapytała dość smutnym głosem. Od razu widziałem, że coś jest nie tak. To ona nalegała żeby się dzisiaj spotkać i to w dodatku w parku, a ten dzień akurat do najładniejszych nie należał.
-Cześć kochanie- usiadłem obok niej i jak zawsze kiedy się spotykaliśmy wręczyłem jej malutki bukiecik kwiatów. Nachyliłem się żeby ją pocałować, ale ta się uchyliła. Wtedy poczułem lekkie ukłucie w sercu. Co się z nią dzieje?
-Ali, coś się stało?- zapytałem patrząc na nią. Ona jednak wzrok miała utkwiony w czubkach swoich butów.
-Niall...- zaczęła odsuwając się na drugi koniec ławki, tak, że była ode mnie najdalej jak to było możliwe- Ja... My powinniśmy zerwać- powiedziała w końcu, a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
-Co? Dlaczego? Co się stało?- ciągle nie mogłem przyjąć jej słów do wiadomości.
-Nie kocham cię, nie wiem nawet czy kiedykolwiek kochałam. Nie jesteś dla mnie zbyt dobry, potrzebuję kogoś lepszego- mówiła, a ja czułem jak moje serce rozpada się na miliony kawałków. Kochałem ją, nadal kocham ją do szaleństwa, a ona po dwóch wspólnych latach mówi mi coś takiego.
-Dlaczego Alison, ja... kocham cię- powiedziałem w miarę możliwości normalnym głosem, chociaż tak naprawdę chciało mi się płakać.
-To nie ma już dla mnie znaczeni. Zapomnij o mnie i zrozum nie kocham cię- zaakcentowała ostatnie trzy słowa i wstając z ławki odeszła zostawiając mnie samego. Chciałem za nią pobiec, ale najnormalniej w świcie nie miałem siły. Byłem w szoku. Po jej słowach cały mój świat się zawalił. Całą przyszłość wiązałem właśnie z nią, z nami. W tym roku skończyłem szkołę, szukam pracy, tylko dlatego żeby kupić dla nas wspólne mieszkanie, zamieszkać z moim skarbem. Teraz to wszystko nie ma sensu. Moje dalsze życie bez niej nie ma sensu...
Wstałem z miejsca i najszybciej jak tylko umiałem pobiegłem do domu. Po policzkach spływały mi już słone łzy. Obraz całkiem mi się zamazywał i o mało co nie zostałem potrącony prze przejeżdżając samochód. Na moje nieszczęście kierowca zdążył się zatrzymać. Mógł mnie przecież przejechać i byłby spokój. W końcu jakoś udało mi się dotrzeć do odpowiedniego domu. Na szczęście nikogo nie było w środku. Wszyscy wyjechali za miasto i wracają dopiero jutro, więc mam wystarczająco dużo czasu... Poszedłem do swojego pokoju i z głębi mojej szafy wyciągnąłem białą kopertę.
-Witajcie znowu- powiedziałem wyciągając z niej metalowe ostrza, których jeszcze kilka lat temu używałem niemal codziennie. Już dawno chciałem to zrobić, ale zawsze brakowało mi odwagi. Zawsze czułem, że tutaj nie pasuję, że nikomu nie jestem potrzebny. Zawsze niewystarczająco dobry, niewystarczająco przystojny, niewystarczająco mądry... Teraz jednak nie żałuję mojego tchórzostwa, bo mogłem poznać Alison. Była najlepszym co mi się w życiu przytrafiło, a teraz... Teraz odeszła jak wszyscy. Zawsze wszystkich zawodzę...
Poszedłem do łazienki i usiadłem na zimnych płytkach opierając się plecami o wannę. Wyciągnąłem rękę i już dłużej się nie zastanawiając przeciągnąłem ostrzem po nadgarstku przecinając żyły. Od razu z rany wypłynęła stróżka krwi, która z każdą chwilą robiła się coraz większa i zaczęła tworzyć kałużę na posadce. Pojedyncze łzy ciągle spływały po moich policzkach, ale z każdą chwilą zaczynałem czuć coraz większą ulgę...


Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą biały sufit. Przez chwile nie wiedziałem gdzie jestem, ale kiedy tylko do moich uszu dotarło pikanie maszyn zrozumiałem, że to szpital. Nie, nie, nie, to nie miało tak być. Jakim cudem żyję? Przecież już dawno powinno mnie tutaj nie być!
-Niall? Niall, słyszysz mnie?- usłyszałem dobrze znany mi głos. To był Greg mój starszy brat. Powoli odwróciłem głowę w jego stronę, żeby na niego spojrzeć.
-Tak się cieszę, że w końcu się obudziłeś. Całe szczęście, że tamtego dnia wróciliśmy szybciej...- mówił dalej, kiedy doszedł do wniosku, że go słyszę i rozumiem.
-Wcale nie- powiedziałem bardzo słabo i cicho- Zrobiłem to nie po to, żebyście mnie ratowali.
-Nie mów tak. Wiesz co przeżywali rodzice przez te ostatnie dwa miesiące. Wszyscy strasznie się baliśmy, że już nigdy się nie obudzisz- powiedział i pogładził moje ramię. Byłem w śpiączce przez dwa miesiące, a nie mogłem umrzeć?!
-Nie prosiłem się o ratunek- wymruczałem.
-Dlaczego Niall? Dlaczego to zrobiłeś?- zapytał delikatnym i wyrozumiałym głosem.
-Po prostu nie miałem już po co żyć- wyjaśniłem.
-Jak to? Przecież miałeś znaleźć pracę, kupić mieszkanie dla ciebie i Ali? Co się stało?
-No właśnie miałem. Teraz to już nie ma sensu.
-To przez Alison, prawda?- zapytał, a do mnie od razu wrócił wspomnienia z tamtego dnia. Znów poczułem ten okropny smutek i jedna łza spłynęła po moim policzku.
-Ej no co ty stary chyba nie zrobiłeś tego przez nią?- zapytał, a ja tylko skinąłem głową. Poczułem, że muszę się komuś wygadać, a Greg był moim bratem, więc uznałem, że to właściwa osoba.
-Powiedziała, że mnie nie kocha i że nie jestem dla niej zbyt dobry, rozumiesz? Po dwóch latach tak ze mną zerwała- wyjaśniłem.
-Nie możesz próbować się zabić, przez jedną laskę, na pewno jeszcze spotkasz kogoś lepszego, kto cię doceni i naprawdę pokocha- próbował mnie jakoś pocieszyć.
-Ale ja ją naprawdę kocham. Nie umiem żyć bez niej.
-Nawet nie spróbowałeś, tylko od razu się poddałeś- może i ma rację. Chyba muszę się jakoś ogarnąć. Nie wiem czy będę potrafił, ale spróbować nie zaszkodzi.
-O Niall, kochanie- do sali weszła moja mama i od razu podbiegłą do mnie, by mnie przytulić- Już nigdy tego nie rób, tak strasznie się o ciebie bałam- mówiła przez łzy.
-Nie będę- chyba...


-Spotkamy się jeszcze?- zapytała jakaś blondynka, której imienia nawet nie znam, kiedy właśnie zapinałem pasek od moich spodni, a ona próbowała się uporać ze swoim stanikiem.
-Raczej wątpię- puściłem do niej oczko i wyszedłem z toalety wracając na główną salę klubu. Podszedłem do baru i kupiłem już któregoś z kolei drinka tego wieczora. Wypiłem go szybko i poszedłem w kierunku loży w której siedziała reszta mojej paczki.
-No widzę stary, że szybko to załatwiłeś, musiała być nieźle napalona- skomentował Chris jeden z moich znajomych, kiedy tylko mnie zobaczył.
-A która nie jest napalona, kiedy mnie widzi- zaśmiałem się i usiadłem obok niego na wolnym miejscu.
-Dość tego gadania, lepiej się napijmy- zaproponował Sean, a ja oczywiście go poparłem. Od jakiegoś roku odkąd wyszedłem ze szpitala moje życie właśnie tak wygląda. Picie, imprezy, picie, pieprzenie przypadkowych lasek, picie... A wszystko tylko dlatego żeby w końcu zapomnieć o Alison. W nocy bardzo dobrze mi to wychodzi, ale w dzień, kiedy jestem trzeźwy wszystkie wspomnienia powracają. Wtedy czuję się jak śmieć. Wstyd mi za te wszystkie imprezy, ale nie umiem inaczej. Gdyby nie to, pewnie znowu próbowałbym się zabić, a wiem, że najbardziej zraniłbym tym moją mamę. Po mojej ostatniej próbie strasznie się załamała. Chodziła nawet do psychologa i to wszystko przeze mnie.
-Ej Niall wszystko okej?- zapytał Chris, a ja zrozumiałem, ze na chwilę odpłynąłem.
-Tak jasne, a czemu miałoby nie być?- zaśmiałem się i wziąłem ze stołu jednego drinka i opróżniłem szklankę. O tak od razu lepiej.
-Gdzie idziesz?- zapytała Jade, która bawiła się dzisiaj z nami, kiedy wstałem z miejsca.
-Na fajkę- odpowiedziałem obojętnie.
-Mogę z tobą?- zapytała, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Po chwili staliśmy już na tyłach klubu i oboje odpaliliśmy nasze papierosy.
-Wiesz Niall- zaczęła, a ja akurat wypuściłem z ust dym i popatrzyłem na nią- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale już od dłuższego czasu... Ja chyba coś do ciebie czuję- wyznała i od razu przysunęła się bliżej i wpiła się w moje usta. Zaskoczył mnie jej ruch, ale oczywiście oddałem pocałunek. Sam osobiście nie oczekiwałem od niej nic oprócz przyjaźni, ale po jej pocałunku mogłem wyczuć, że faktycznie ona czuje coś więcej. Poczułem się strasznie dziwnie w tamtym momencie.
-Przepraszam cię, ale powinienem już iść- powiedziałem, przerywając pocałunek. Wiem, że zachowałem się jak totalny dupek, ale po prostu stamtąd odszedłem. Kiedy ona mnie pocałowała i poczułem, że ona prawdopodobnie mnie kocha przypomniałem sobie o Ali. Ona całowała mnie z o wiele silniejszym uczuciem. Nie możliwe, że tak z dnia na dzień przestała mnie kochać.
Wróciłem do domu i od razu położyłem się do łóżka. Niestety nie dane mi było zasnąć. Przewracałem się z boku na bok cały czas myśląc o moim skarbie, o Alison. Dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego mnie zostawiła? Przecież ja tak bardzo ją kocham. Nawet nie mogę do niej zadzwonić i jej tego powiedzieć, ponieważ zmieniła numer. Chciałem też pójść do niej osobiście, ale okazało się, że w jej domu mieszka teraz całkiem nowa rodzina. Zniknęła, dosłownie zniknęła, a to mnie boli jeszcze bardziej. I dlaczego ja teraz o niej myślę? Czyżby alkohol już nie działał tak jakbym chciał? Boże to nie jest normalne, żeby z powodu jednej osoby nie móc normalnie żyć...


Jakiś miesiąc później, kiedy odsypiałem właśnie całonocną imprezę urodzinową Chrisa ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się wstać z łóżka. To ja musiałem otworzyć, bo nikogo nie było w domu.
-Chwilę, już idę!- krzyknąłem ubierając spodnie, kiedy ten ktoś nie przestawał dzwonić dzwonkiem. W końcu podszedłem o drzwi i otworzyłem je.
-Rodziców nie...- urwałem, kiedy zobaczyłem kto przede mną stał. To była Alison! Tak dawno jej nie widziałem. Jest nawet jeszcze piękniejsza niż ostatnio, ale nadal tak samo smutna, jak była kiedy ostatni raz się widzieliśmy.
-Ali... Nie mogę uwierzyć, że cię widzę- wydukałem w końcu.
-Pewnie nie chcesz mnie znać, ale...- nie pozwoliłem jej dokończyć.
-Alison ja... Wejdź do środka- zaproponowałem, a ona mnie posłuchała... na szczęście.
-Chciałam cię tylko przeprosić- powiedziała i spuściła wzrok.
-Gdzie ty byłaś przez ten cały czas? Nawet nie wiesz przez co ja przeszedłem, bez ciebie...
-Wyjechałam. Przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku. Rodzice uznali, że tam będzie nam lepiej i nie chcieli słyszeć żadnego sprzeciwu- wyjaśniła.
-Dlaczego po prostu nie powiedziałaś?
-To co ci powiedziałam tamtego dnia... To wszystko nieprawda. Chciałam żebyś mnie znienawidził, myślałam, że tak będzie ci łatwiej pogodzić się z moim odejściem- mówiła a po jej policzkach ściekały już pojedyncze łzy. Podniosłem jej twarz i delikatnie starłem mokre ślady.
-Nigdy nie pogodziłem się z twoim odejściem. Myślałem o tobie każdego dnia, nie mogłem sobie ułożyć życia, ciągle się obwiniałem...
-Przepraszam cię Niall, bardzo cię przepraszam. Ja też o tobie myślałam, aż w końcu nie mogłam już dłużej wytrzymać i postanowiłam wrócić. Zrozumiałam, że należą ci się wyjaśnienia. Proszę cię wybacz mi..
-Alison ja... kocham cię najbardziej na świeci, tylko proszę cię nie zostawiaj mnie już, bo drugi raz tego nie wytrzymam- przyznałem i mocno ją do siebie przytuliłem. Znów mogłem poczuć to cudowne ciepło bijące od niej. Poczułem, że znów wszystko może się ułożyć, bo znów miałem przy sobie moją księżniczkę.
-Też cię kocham Niall, nie chcę wracać do Nowego Jorku, chcę zostać z tobą- wtuliła się jeszcze bardziej w mój tors.
-Zostań ze mną na zawsze proszę cię, nie mogę bez ciebie żyć- wyszeptałem, a ona podniosła głowę i złączyła nasze usta w pocałunku. Tak strasznie brakowało mi jej dotyku. Już nigdy nie pozwolę jej odejść. Zostaniemy razem już na zawsze.

                                                                                                                                             
Hejcia :*
Przedstawiamy wam kolejnego imagina! Tym razem był o Niallu, mamy nadzieję, że wam się spodobał :)
Zobaczcie też na nasze nowe opowiadanie! http://one-moment-harry-styles-ff.blogspot.com/

Prosimy o komentarze!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz